"Pamiętnik narkomanki" - Barbara Rosiek
Książki Barbary Rosiek od lat budzą emocje, jedni uznają je za autentyczne świadectwo walki z uzależnieniem, inni z dużym dystansem podchodzą do ich rzekomego dokumentalnego charakteru. Osobiście zaliczam się do tej drugiej grupy. Lektura „Pamiętnika Narkomanki” oraz innych tekstów Rosiek nie tylko mnie nie poruszyła, ale wręcz zniechęciła do dalszego obcowania z jej „twórczością”.
Największym zarzutem, jaki mam wobec stylu autorki, jest nieustanne powtarzanie tych samych fraz, motywów i refleksji, co z czasem staje się męczące i wytrąca z rytmu czytania. Fabuła jest rozwleczona, pełna zbędnych dygresji, które nie wnoszą nic do obrazu postaci ani przebiegu wydarzeń. Zamiast autentycznego obrazu upadku i walki, otrzymujemy przerysowaną wizję, w której granice prawdopodobieństwa są wielokrotnie przekraczane.
Kolejnym problemem jest emocjonalna manipulacja, historie są skrajnie nacechowane dramatyzmem, ale nie wypływa on z głębi przeżycia, tylko z chęci szokowania. Zamiast świadectwa otrzymujemy teatralne widowisko, które bardziej przypomina fikcję niż prawdziwy pamiętnik osoby zmagającej się z nałogiem.
Dla osób, które naprawdę interesują się tematyką uzależnień, doradzam sięgnięcie po książki o większym ładunku autentyczności i psychologicznej głębi, na przykład legendarne „My, dzieci z dworca Zoo”. Tam dramat nie jest udawany, nie trzeba go podkręcać, wystarczy pozwolić prawdzie wybrzmieć.
Komentarze