Obejrzałam "Godziny". Niesamowity film, stał mi się od razu
bliski i chwycił mnie za serce, a szczególnie Virginia. Magia, smutek,
kamień w kieszeni. Ona leżąca pośród kwiatów i patrząca w martwe oko
ptaka. Malownicze obrazy smutku i zawieszenia we własnej rzeczywistości. Miłość trudna i wymagająca. Depresja. Odizolowanie i ogromna chęć powrotu do życia.
Zagubiona kobieta w macierzyństwie. Szukająca odpowiedzi, zagubiona. Pragnąca śmierci. Opuszczająca rodzinę i syna.
A dziś rano skończyłam "Godziny" M. Cunninghama...piękne słowa o prostych rzeczach. Kilka cytatów.
"Ale i tak pozostają godziny, prawda? Jedna, po niej druga, przechodzisz przez tę pierwszą, a zaraz, o Boże, jest następna."
"Ilekroć myślała o innej kobiecie (takiej jak ona) popadającej w obłęd, wyobrażała sobie, że towarzyszą temu przeraźliwe krzyki i zawodzenie, halucynacje; lecz w tej chwili stało się jasne, że istnieje inny sposób, bezgłośny, gdy otępienie, poczucie beznadziejności i apatia są na tyle głębokie, że uczucie tak silne, jakim jest smutek, przyniosłoby jedynie ulgę."
"Jednak jest zadowolona, zdając sobie sprawę z tego (w jakiś sposób nagle to zrozumiała), że można przestać żyć. Ten szeroki wachlarz ewentualnych rozwiązań, możliwość rozważania wszystkich wariantów, spośród których można wybierać, bez strachu i przebiegłości, daje w pewnym sensie poczucie komfortu."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz