„Vincent i Theo” (1990) - reż. reż. Robert Altman

„Vincent i Theo” - r
eż. Robert Altman



Produkcja: Francja, Holandia,1990 r.

Występują: Tim Roth, Paul Rhys


    Zrobiłam sobie seans filmowy i sięgnęłam po dzieło Roberta Altmana, a mianowicie film Vincent i Theo”, który wywarł na mnie duże wrażenie. To nie tylko opowieść o legendarnym malarzu Vincentcie van Goghu, ale również, a może przede wszystkim portret burzliwej i głęboko emocjonalnej relacji między dwoma braćmi. Film skupia się na splocie ich losów, ukazując jak dramatycznie silna, a jednocześnie destrukcyjna była ta więź.

    Tim Roth w roli Van Gogha jest neurotyczny, impulsywny i pełen bólu, gra bez cienia fałszu. W moim odczuciu to jedna z najlepszych filmowych kreacji tego aktora. Jego Vincent to człowiek naznaczony, nie tylko przez chorobę psychiczną, ale także przez niezrozumienie i wieczne niedopasowanie do świata. Paul Rhys, jako Theo, wypada równie przekonująco, jego postać nie jest jedynie cieniem wielkiego brata, ale kimś o równie skomplikowanym wnętrzu. Widzimy, że Theo nie tylko wspiera Vincenta finansowo, ale również emocjonalnie i duchowo jest z nim związany w sposób niemal symbiotyczny.

Ich relacja jest trudna, bolesna, na przemian czuła i niszcząca. Obaj są od siebie uzależnieni. Vincent potrzebuje Theo do życia, dosłownie i w przenośni. Theo zaś, mimo świadomości wyniszczającej natury tej więzi, nie potrafi się od niej uwolnić. Po śmierci brata sam szybko gaśnie, jakby część jego samego również umarła. 

    Film Altmana nie jest typową biografią. To głęboko psychologiczne studium, surowe w formie, chwilami może nieco powolne, ale dla cierpliwego widza bardzo satysfakcjonujące. Obraz jest pełen niepokoju, brudu, cieni. Nie znajdziemy tu romantyzowania geniuszu. Zamiast tego szorstka, bolesna prawda o samotności i cenie twórczości.

Jeśli ktoś lubi kino wymagające, intymne i niebojące się ukazywać słabości człowieka bez upiększeń, zdecydowanie polecam. To nie tylko film o van Goghu, ale także o kruchości ludzkich relacji, potrzebie miłości i o tym, jak często ci, którzy dają najwięcej, sami są pustką.

9/10

Komentarze