"Może pora z tym skończyć" - reż. Charlie Kaufman

"Może pora z tym skończyć" - reż. Charlie Kaufman

Może pora z tym skończyć - reż. Charlie Kaufman

Tytuł oryginalny: I’m Thinking of Ending Things

Rok produkcji: 2020

W rolach głównych: Jessie Buckley, Jesse Plemons, Toni Colette, David Thewlis

Zdjęcia: Łukasz Żal


Recenzja zawiera SPOJLERY


    Charlie Kaufman, mistrz egzystencjalnej niejednoznaczności, tworzy w Może pora z tym skończyć film, który bardziej przypomina sny i wspomnienia niż linearną opowieść. To nie historia dwojga ludzi, lecz wgląd w rozpad świadomości jednego człowieka, mianowicie starszego woźnego, który pod koniec życia próbuje zrozumieć, kim właściwie był i co poszło nie tak.

    Z pozoru oglądamy młodą kobietę, jadącą ze swoim chłopakiem, Jake’em, do jego rodziców. Jednak w miarę trwania filmu rzeczywistość coraz bardziej się rozmywa, czas płynie nielogicznie, postacie zmieniają wygląd i wiek, a rozmowy prowadzą donikąd. Z czasem staje się jasne, że cała historia dzieje się w głowie starszego mężczyzny, sprzątacza szkolnego, który wspomina, fantazjuje i rozpamiętuje swoje niespełnione życie. Kobieta z samochodu, Lucy (świetna Jessie Buckley), jest tylko wytworem jego wyobraźni, projekcją kobiety, którą mógł kiedyś spotkać, ale do której nigdy nie miał odwagi podejść.

    Kaufman buduje świat z fragmentów wspomnień, zasłyszanych dialogów, książek, obrazów, wierszy. Lucy recytuje wiersz Evy H.D. Bonedog, przypisując go sobie; w jej słowach brzmi tęsknota i chłód, które należą tak naprawdę do Jake’a. W późniejszych dialogach jest wspomniany obraz Andrew Wyetha Świat Christiny - symbol samotności, uwięzienia w przestrzeni, z której nie można się wyrwać. W rozmowie Jake przywołuje Lód Anny Kavan. W innej scenie Lucy mówi o filmie  Kobieta pod presją Johna Cassavetesa. Wszystkie te cytaty są częścią intelektualnej konstrukcji bohatera, który nie potrafi już odróżnić własnych myśli od cudzych. Jego umysł działa jak patchwork kulturowych odniesień, dowód na to, że całe życie spędził raczej „czytając o emocjach”, niż naprawdę je przeżywając.

    Pod powierzchnią melancholii czai się jednak coś mroczniejszego. Scena  w Tulsey Town gdzie dziewczyna ostrzega Lucy przed „czymś złym”, wzmianka o brzydkim zapachu na zapleczu  oraz taneczna sekwencja, w której nagle pojawiający się mężczyzna zabija  tancerza, sugerują, że bohater może mieć na sumieniu czyn, który go prześladuje. Być może wina, którą odczuwa, nie jest tylko metaforyczna. Kaufman nie daje odpowiedzi, ale pozostawia widza w niepokoju.

    Finał filmu jest już całkowicie oniryczny. Woźny, zamarzający w samochodzie, przeżywa halucynację: odbiera nagrodę jako wybitny fizyk, a wśród publiczności siedzi jego wymarzona żona Lucy. Scena jest groteskowa, twarze gości są sztucznie postarzone, światło teatralne, emocje przesadzone. To wizja idealnego życia, które nigdy nie miało miejsca. Moment, w którym wyobrażenie triumfu zamienia się w ciszę śmierci.

Może pora z tym skończyć to film o samotności, niespełnieniu i ludzkiej potrzebie tworzenia narracji, która usprawiedliwi nasze porażki. Kaufman pokazuje, że pamięć jest zlepkiem fikcji i żalu, a tożsamość, czymś niestabilnym, budowanym z cytatów, marzeń i cudzych głosów. To dzieło trudne, pełne symboli, ale niezwykle poruszające. Zmusza do refleksji nad tym, jak wiele z naszego życia jest prawdziwe, a ile tylko wyobrażone. Film, który daje wiele przemyśleń i warto znów do niego wrócić. Mnie skłonił do rozmyślań. Chętnie sięgnę po książkę pod tym samym tytułem autorstwa Iana Reid'a.

Ocena: 9/10


"Może pora z tym skończyć" - reż. Charlie Kaufman

"Może pora z tym skończyć" - reż. Charlie Kaufman

Andrew Wyeth: Christina’s world. 1948. Tempera. 81.9 x 121.3 cm.

Andrew Wyeth: Christina’s world. 1948. Tempera. 81.9 x 121.3 cm.




W filmie wykorzystano bardzo ciekawy wiersz Evy H.D pt. Bonedog


Powrót do domu jest okropny niezależnie od tego, czy psy liżą cię po twarzy, czy nie; niezależnie od tego, czy masz żonę czy tylko samotność w kształcie żony czeka na ciebie. Powrót do domu jest strasznie samotny, że myślisz o przytłaczającym ciśnieniu barometrycznym tam, skąd właśnie wróciłeś z sentymentem, ponieważ wszystko jest gorsze kiedy już jesteś w domu.


Myślisz o robactwie czepiającym się źdźbeł trawy, długich godzinach na drodze, pomocy drogowej i lodach, i o osobliwych kształtach pewnych chmur i ciszy z tęsknotą, ponieważ nie chciałeś wracać. Powrót do domu jest po prostu okropny.


A domowa cisza i chmury nie przyczyniają się do niczego poza ogólnym zniechęceniem. Chmury, takie jakie są, są w rzeczywistości podejrzane, i zrobione z innego materiału niż te, które zostawiłeś za sobą. Ty sam zostałeś wycięty z innej chmurnej tkaniny, powróciłeś, pozostałeś, źle spotkany w blasku księżyca, nieszczęśliwy, że wróciłeś, luźny we wszystkich niewłaściwych miejscach, brudny garnitur zniszczony jak szmata, zużyty.


Wracasz do domu wylądowany na księżycu, obcy; siła grawitacji Ziemi wysiłek teraz podwojony, ciągnący za sznurówki butów i twoje ramiona ryjąc głębiej zwrotkę zmartwienia na twoim czole. Wracasz do domu pogłębiony, wyschnięta studnia połączona z jutrzejszym dniem wątłą nicią…


Tak czy inaczej…


Wzdychasz w natarcie identycznych dni. Można by równie dobrze, w pewnym momencie…


Cóż… Tak czy inaczej… Jesteś z powrotem.


Słońce wschodzi i zachodzi jak zmęczona prostytutka, pogoda nieruchoma jak złamana kończyna podczas gdy ty po prostu starzejesz się. Nic się nie rusza, tylko zmieniające się przypływy soli w twoim ciele. Twój wzrok się zaciera. Nosisz swoją pogodę ze sobą, wieloryba błękitnego, szkieletowe ciemności.


Wracasz z wizją rentgenowską. Twoje oczy stały się głodem. Wracasz do domu ze swoimi mutacjami do domu z kości. Wszystko, co teraz widzisz, wszystko: kość.


Komentarze