
czwartek, grudnia 21, 2006
czwartek, grudnia 14, 2006
Wiersz - grudzień 2006 r.
nie mam nic do powiedzenia
klaszczę radośnie odkrywając prawdy
nie znając stylistyki
i żonglując słowem
jak nieudolny kłamca
chowający w kieszeniach skradzioną biżuterię
obcasy łamię na
udowadnianiu swojej kobiecości
szminką maluję usta
i całuje lustro
prawdziwe odbicie
kurze łapki
nieudolnie masowane
tanim korektorem
piątek, grudnia 08, 2006
czwartek, listopada 02, 2006
środa, października 18, 2006
"Modigliani" i "Klimt"
Elsa Zylberstein jako Jeanne Hebuterne była według fenomenalna. Dramatyczna, piękna i intrygująca.
Sam film malowniczy. Dużo scen, które wzruszały. Rola Andy Garciego według mnie wybitna. Tak właśnie sobie wyobrażałam Modiglianiego czytając o nim. Jego nostalgia i smutek. Pijackie szaleństwo, autodestrukcja.
Sam film malowniczy. Dużo scen, które wzruszały. Rola Andy Garciego według mnie wybitna. Tak właśnie sobie wyobrażałam Modiglianiego czytając o nim. Jego nostalgia i smutek. Pijackie szaleństwo, autodestrukcja.
Piękne ujęcia życia paryskiej bohemy lat XX. Oraz cudowna muzyka Guya Farleya.
Kilka dni temu widziałam "Klimta" i ten film wypadł marnie (2/10) przy "Modiglianim" [10/10]. Malkovich ma puste spojrzenie. Żadnej pasji. Czy taki był Klimt? A gdzie sztuka w filmie? Nudny film o znużonym facecie. Modigliani przynajmniej upajał się życiem. Może autodestrukcyjne,ale w filmie mnie przekonał Garcia. Malkovich w "Klimcie" nawet na moment.
Kilka dni temu widziałam "Klimta" i ten film wypadł marnie (2/10) przy "Modiglianim" [10/10]. Malkovich ma puste spojrzenie. Żadnej pasji. Czy taki był Klimt? A gdzie sztuka w filmie? Nudny film o znużonym facecie. Modigliani przynajmniej upajał się życiem. Może autodestrukcyjne,ale w filmie mnie przekonał Garcia. Malkovich w "Klimcie" nawet na moment.
niedziela, października 15, 2006
piątek, października 13, 2006
czwartek, października 05, 2006
Tuptuś
Od kilku dni w pracy przylepił się do mnie przeuroczy kotek o magicznych oczkach,niczym Włóczykij. Jest tak kochany,że musiałam go zabrać do domu. Myśl,że mógłby dostać się w niepowołane ręce mnie zbyt niepokoiła.
poniedziałek, sierpnia 28, 2006
środa, sierpnia 16, 2006
czwartek, sierpnia 10, 2006
środa, sierpnia 02, 2006
czwartek, lipca 27, 2006
wtorek, lipca 11, 2006
Kot
piątek, czerwca 30, 2006
sobota, czerwca 24, 2006
czwartek, czerwca 22, 2006
"Archiwista" - Martha Cooley
Autor: Martha Cooley
Tłumaczenie: Agnieszka Lakatos
"Niepokojąca powieść o małżeństwie, szaleństwie i poezji. Jej czytanie przypomina otwieranie cudownego prezentu, zawierającego kolejne pudełka w pudełkach, ostatecznie ukazującego kuszące tajemnice, ukryte nie tylko przed czytelnikiem, ale również przed bohaterem książki. To zawiła i zniewalająca historia o tym, jak poczucie winy i namiętność mogą nagle rozbić poukładane życie wewnętrzne."
Niedawno skończyłam "Archwistę" Marthy Cooley. Książka podzielona na cztery (właściwie na trzy) części. Najciekawsza,to środkowa,w której zawarte są pamiętniki Judith (żony głównego bohatera) pisane w zakładzie psychiatrycznym. Czasem odwiedza ją tam mąż Matt. Judith spędza tam okołu pięciu lat. Uwielbia jazz i jest pochłonięta martyrologią Żydów ginących podczas wojny (inni usiłowali jej skutecznie zabierać gazety z informacjami o wojnie). Judith popełnia samobójstwo.
W innych częściach książki następuje przeniesienie w teraźniejszość pomieszaną ze wspomnieniami jej męża Matta. Jest on archiwistą w bibliotece w Nowym Jorku. Ma dostęp do wielu cennych rękopisów. Głównie zafascynowany jest T.S.Eliotem. Jest w posiadaniu jego listów,które pisywał do kochanki (zdradzał prawdziwą żonę Vivien?).
Na koniec powieści Matt pali listy Eliota,bo tamten prosił kochankę o zniszczenie jego listów. Matt postanawia spełnić jego życzenie i pozostawia dla ogółu jedynie sześć nieznanych wierszy poety.
10/10
Tłumaczenie: Agnieszka Lakatos
Tytuł oryginału: The Archivist
Wydawnictwo: MUZA
Liczba stron: 355
"Niepokojąca powieść o małżeństwie, szaleństwie i poezji. Jej czytanie przypomina otwieranie cudownego prezentu, zawierającego kolejne pudełka w pudełkach, ostatecznie ukazującego kuszące tajemnice, ukryte nie tylko przed czytelnikiem, ale również przed bohaterem książki. To zawiła i zniewalająca historia o tym, jak poczucie winy i namiętność mogą nagle rozbić poukładane życie wewnętrzne."
Niedawno skończyłam "Archwistę" Marthy Cooley. Książka podzielona na cztery (właściwie na trzy) części. Najciekawsza,to środkowa,w której zawarte są pamiętniki Judith (żony głównego bohatera) pisane w zakładzie psychiatrycznym. Czasem odwiedza ją tam mąż Matt. Judith spędza tam okołu pięciu lat. Uwielbia jazz i jest pochłonięta martyrologią Żydów ginących podczas wojny (inni usiłowali jej skutecznie zabierać gazety z informacjami o wojnie). Judith popełnia samobójstwo.
W innych częściach książki następuje przeniesienie w teraźniejszość pomieszaną ze wspomnieniami jej męża Matta. Jest on archiwistą w bibliotece w Nowym Jorku. Ma dostęp do wielu cennych rękopisów. Głównie zafascynowany jest T.S.Eliotem. Jest w posiadaniu jego listów,które pisywał do kochanki (zdradzał prawdziwą żonę Vivien?).
Na koniec powieści Matt pali listy Eliota,bo tamten prosił kochankę o zniszczenie jego listów. Matt postanawia spełnić jego życzenie i pozostawia dla ogółu jedynie sześć nieznanych wierszy poety.
10/10
środa, maja 10, 2006
poniedziałek, kwietnia 24, 2006
sobota, kwietnia 08, 2006
Subskrybuj:
Posty (Atom)